Skocz do zawartości
Gajdzin

Canopus Zelkova z DrumCenterNH

Rekomendowane odpowiedzi

nie wygląda zachwycająco jak dla mnie.

 

Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale ciekawi mnie, co Ci nie pasuje w wyglądzie tego werbla :) Na pewno jest to odważny design i nie każdemu się spodoba.

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

 

Twój Canopus,to żaden prototyp(design)!!!

Byłeś w sklepie,oglądałeś Noble&Cooley 5x14.To "odważny" disign" z przed 30 lat.Jest więcej takich "Design-ów na świecie!!

Ja to lubię.Proste,bez zbędnych wzorów,a na dodatek z brązu!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Twój Canopus,to żaden prototyp(design)!!!

 

Design to po polsku wzornictwo albo projekt, a nie prototyp :) Prototyp to prototype. Co nie zmienia faktu, że nie powinienem makaronizować...

 

 

Ja to lubię.Proste,bez zbędnych wzorów,a na dodatek z brązu!!

 

Ach, brąz... Miałem kiedyś w rękach (a raczej w ramionach, bo to cholerstwo ciężkie) Tama Bell Bronze /w Bell Bronze Hoops (tak się oficjalnie nazywał). W sklepie, w Japonii, kiedy jeszcze były w regularnej sprzedaży (rok 1995, o ile pamiętam). Wtedy wydawał mi się za drogi, ale gdybym wtedy wiedział, jakie CHORE pieniądze będzie kosztował w XXI wieku, kiedy się pojawi czasem na eBay'u... Ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Twój Canopus,to żaden prototyp(design)!!!

 

Design to po polsku wzornictwo albo projekt, a nie prototyp :) Prototyp to prototype. Co nie zmienia faktu, że nie powinienem makaronizować...

 

 

Ja to lubię.Proste,bez zbędnych wzorów,a na dodatek z brązu!!

 

Ach, brąz... Miałem kiedyś w rękach (a raczej w ramionach, bo to cholerstwo ciężkie) Tama Bell Bronze /w Bell Bronze Hoops (tak się oficjalnie nazywał).

Może to to było Bell Brass??11 milimetrów grubość korpusu??Kiedyś35 lat temu.to to kosztowało +/- 1100$!!!

 

Design to po polsku wzornictwo
Nie wygłupiaj się proszę!!

Takie bzdury możesz dzieciakom wciskać!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wygłupiaj się proszę!!

Takie bzdury możesz dzieciakom wciskać!!

Z całym szacunkiem, ale weź człowieku wróć do szkoły.

 

Może to to było Bell Brass??11 milimetrów grubość korpusu??Kiedyś35 lat temu.to to kosztowało +/- 1100$!!!

 

Ja nie mogę, człowieku co ty bierzesz?

 

I jeszcze jedziesz???

 

I jeszcze Twoje nastawienie... Agresywne dosyć, a ja myślałem że my tutaj powinniśmy sobie pomagać!

BRONZE-BRĄZ

BRASS-MOSIĄDZ

 

EDIT: Też się trochę za bardzo rozpędziłem. Przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie spokojnie koledzy.

 

Jorgos coś się rozpędził. Stanę w obronie, źle dobrał słowa, albo miał zły dzień. Jednym ze znaczeń słowa design jest projekt/prototyp.

 

Wiemy, że nie w Jego zwyczaju jest trollowanie. Z wiedzą i kulturą zawsze był na czele stawki. ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Może to to było Bell Brass??11 milimetrów grubość korpusu??Kiedyś35 lat temu.to to kosztowało +/- 1100$!!!

 

Oczywiście, masz świętą rację, ta armata się nazywała Bell Brass, sorry za pomyłkę! Pamiętam, że werbel miał bardzo ciekawe, nietypowe obręcze, też mosiężne, i chromowane lugi, które wbrew pozorom ładnie się komponowały z całym tym mosiądzem. Całość była okrutnie ciężka. Mam gdzieś w studio japoński katalog Tamy, który wtedy dostałem w sklepie, poszukam go.

 

Nie wygłupiaj się proszę!!

Takie bzdury możesz dzieciakom wciskać!!

 

Jako anglista z wykształcenia, a z zawodu Project Manager zarządzający w amerykańskiej firmie m.in. testowaniem prototypów i wdrażaniem gotowych projektów do produkcji, pozwolę sobie w miarę autorytatywnie stwierdzić, że:

 

1. Zakres semantyczny terminu design jest tak szeroki, jak Wisła pod Toruniem, ale polski termin "wzornictwo" jak najbardziej się w nim mieści - np. "industrial design" = "wzornictwo przemysłowe".

 

2. Nie wchodząc w dyskusję nt. co to znaczy znaczyć :), bo to zostawiamy filozofom i semantykom, ośmielę się stać murem przy swoim wcześniejszym stwierdzeniu, że "design" formalnie nie znaczy "prototyp", aczkolwiek faktycznie w pewnych kontekstach może być tak użyty. Niemniej zdania:

a) "this design has been tested and is ready for production",

oraz:

b) "this prototype has been tested and is ready for production"

nie są równoważne, bo w przypadku a) wykonano duuużo więcej testów :-)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jorgos mieszkał w USA kupę lat i ten dezajn skąś Mu się wziął ;-)

 

A też mam katalog Tamy z '94 (jedyny jaki cenie, resztę regularnie utylizuję) i jest ten werbel z cudnymi obręczami z brązu. Waży 25 funtów.

 

attachment.php?attachmentid=321824&stc=1&d=1212367728

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to ten, tylko w Japonii była jeszcze wersja z tube lugs. Chyba tylko na Japonię, nie eksportowali jej. Ja wtedy przestraszyłem się wagi tego werbla i kupiłem podobną Tamę, z takimi samymi lugami, tylko klonową (tańsza poza tym była)... Mam ją do dziś:

 

Tama1.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jest ta z Tube, na ebay'u ;-)

 

Ano faktycznie. I to z Japonii, z prefektury Chiba (to tam, gdzie lotnisko Narita). Ale brzydka jakaś ta Tama, podrdzewiała... Trudno się dziwić, bo w Chiba wszystko straszliwie rdzewieje (wilgotność powietrza i wysoki procent soli w atmosferze).

 

W ogóle dziś wysypało Tama Bell Brass: jest śliczna 14x4 w Szwecji i bardzo ciekawa w USA, z końca lat 70ych, jeszcze bez bell brass hoops i z "symfonicznym" systemem mocowania sprężynek, dokładnie takim jak moja klonowa z lat 80ych!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perkusista Trivium w wywiadzie opowiadał, ze w studio był taki werbel i na nim nagrywał. Chciał go dostac/kupic/ukrasć ale sie nie dało ;-)

 

Obiecali, że dostanie go jak będzie platyna. Chyba nie było ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie żeśmy zabrnęli w OT, ale tak mnie zaciekawiło: dlaczego wszystko, co z "bell brass" jest takie okrutnie drogie? Wiem, że zrobić bezszfowy korpus ze stali nierdzewnej a'la Keplinger albo z tytanu jest trudne i kosztowne (czytałem kiedyś wywiad z Keplingerem, gdzie opisywał, jak się namęczył, zanim opracował technologię robienia tych korpusów). Ale mosiądz? To miękki metal, który się łatwo obrabia. Więc skąd te ceny? I dlaczego Black Beauty, który w końcu też jest z jednego kawałka mosiądzu, jest kilka razy tańszy niż te wszystkie "bell brass"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Strasznie żeśmy zabrnęli w OT, ale tak mnie zaciekawiło: dlaczego wszystko, co z "bell brass" jest takie okrutnie drogie? Wiem, że zrobić bezszfowy korpus ze stali nierdzewnej a'la Keplinger albo z tytanu jest trudne i kosztowne (czytałem kiedyś wywiad z Keplingerem, gdzie opisywał, jak się namęczył, zanim opracował technologię robienia tych korpusów). Ale mosiądz? To miękki metal, który się łatwo obrabia. Więc skąd te ceny? I dlaczego Black Beauty, który w końcu też jest z jednego kawałka mosiądzu, jest kilka razy tańszy niż te wszystkie "bell brass"?

 

Jak już wcześniej było napisane brass to mosiądz, a bronze to brąz. Mosiądz jest dość łatwy do kształtowania. Można go prasować, tłoczyć, wyginać. Bell bronze to brąz "dzwonowy" czyli o zawartości 20-25% cyny (taki sam z którego są wyrabiane talerze i dzwony). Generalnie strasznie kruchy (w porównaniu z mosiądzem) i niezwykle trudny do obróbki na zimno. Korpusy do werbli z "bell bronze" są odlewane do określonego kształtu, w formach piaskowych (przez to jednorazowych) i jest to proces dość długi i pracochłonny. Black Beauty to baaaaaaaaardzo upraszczając kawałek "powyginanej" blachy mosiężnej ;)

 

Black Beauty o ile pamiętam ma grubość korpusu niecałe 2 mm. Minimalna grubość korpusu odlewanego z brązu to 5mm (ze względów technologicznych). Biorąc pod uwagę różnicę w cenie materiału (mosiądz jest 4-krotnie tańszy) oraz jego ilość na jednym korpusie już robi różnicę w kosztach materiału. Do tego rzemieślnicza robocizna i trudności w obróbce brązu.

 

Gdzieś widziałem schemat korpusu Ludwiga i składał się on z 2 kawałków połączonych (sprasowanych nie spawanych) na wybrzuszeniu w środkowej części korpusu przez co jest on grubszy na środku i między innymi dlatego brzmi tak charakterystycznie. W sumie ma to sens - analogicznie talerze też są cieńsze ku zewnętrznym krawędziom dając w rezultacie bogatsze brzmienie. Chyba, że to kolejny perkusyjny mit, jak talerze zwijane z drutu :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy przypadkiem ,,bell brass" to nie spiż?

 

Werbel Zelkova bardzo mi się podoba. Zarówno brzmieniowo i wizualnie. Generalnie fascynują mnie werble o nietypowej konstrukcji - moje marzenie to Firchie.

Co do dyskusji na temat ilości lug, wpływu ilości i wagi metalowych elementów związanych z korpusem mam swoje zdanie. Jest masa instrumentów - w tym cała armia bębnów Vintage przy konstrukcji których nikt się nie przejmował takimi szczegółami i stanowią pewien kanon brzmienia. Z jednej strony mamy instrumenty z mikroskopijnymi lugami, z innej z długimi typu hi-tension przez cały korpus, werble FFS (Pearl, Gretsch, Sleischman), bębny bez lug jak Peavey Radial czy Arbiter i czy któryś z nich brzmi zauważalnie lepiej od zwykłych tradycyjnych konstrukcji? To tylko i wyłącznie kwestia kto trzyma pałki i jak się nimi posługuje w kwestii artykulacji, wyczucia i pierwiastka indywidualnego.

 

Chciałbym mieć ten werbel tylko skąd wziąć te 1200 baksów? :?: ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jak już wcześniej było napisane brass to mosiądz, a bronze to brąz. Mosiądz jest dość łatwy do kształtowania. Można go prasować, tłoczyć, wyginać. Bell bronze to brąz "dzwonowy" czyli o zawartości 20-25% cyny (taki sam z którego są wyrabiane talerze i dzwony). Generalnie strasznie kruchy (w porównaniu z mosiądzem) i niezwykle trudny do obróbki na zimno.

 

Fajnie, tylko ta legendarna Tama, która się regularnie sprzedaje na eBay'u za tysiące dolarów, to Bell Brass, a nie Bell Bronze. Sonor robił Bell Bronze, i były tańsze. Tama robi Bell Brass i kosztuje chore pieniądze. Wytłumacz to teraz, metalurgiku :)

 

Black Beauty to baaaaaaaaardzo upraszczając kawałek "powyginanej" blachy mosiężnej ;)

 

Black Beauty jest produkowane za pomocą kosztownej techniki rozkręcania kawałka mosiądzu do bardzo wysokich obrotów; w efekcie korpus nie ma zgrzewu. Gdyby to było tanie i proste, to wszystkie jego kopie i podróbki (albo nawet tańszy Ludwig Black Magic) też by tak były robione i nie miałyby zgrzewów... a mają :)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

 

[ Dodano: 10-10-2011, 23:13 ]

Z jednej strony mamy instrumenty z mikroskopijnymi lugami, z innej z długimi typu hi-tension przez cały korpus, werble FFS (Pearl, Gretsch, Sleischman), bębny bez lug jak Peavey Radial czy Arbiter i czy któryś z nich brzmi zauważalnie lepiej od zwykłych tradycyjnych konstrukcji?

 

Nie lepiej - inaczej. Przy instrumentach z najwyższej półki dyskusja nt. która filozofia konstruktora jest lepsza nie ma sensu - równie dobrze można by dyskutować nad tym, czy Strat jest lepszy od Les Paula. Dwie różne filozofie, dwie różne gitary (obie fantastyczne), dwa różne brzmienia, dwa różne zastosowania. Czyli byłaby to dyskusja o wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi :)

 

To tylko i wyłącznie kwestia kto trzyma pałki i jak się nimi posługuje w kwestii artykulacji, wyczucia i pierwiastka indywidualnego.

 

Ale przywaliłeś... :) Czyli uważasz, że wszystkie werble brzmią tak samo, a jedyne różnice brzmieniowe wynikają z różnic w grze perkusisty...?

 

Chciałbym mieć ten werbel tylko skąd wziąć te 1200 baksów? ;)

 

1249, dokładnie :) Wiesz, ja mam mały poziom wyrozumiałości dla perkusistów uważających, że werble za $1000+ są czymś niedostępnym, absurdem cenowym, itd. Za $1000 nie kupisz lutniczego instrumentu smyczkowego, ani saksofonu Selmera, ani profesjonalnego fletu poprzecznego ze stopu srebra, ani J-Bass'a z dobrego okresu, ani pieca lampowego z wyższej półki. $1250 za instrument wysokiej klasy to jest absolutny ewenement w świecie instrumentów. Mamy szczęście, będąc perkusistami, że za tak małe pieniądze możemy kupować instrumenty najwyższej klasy. Tak nie mają ani gitarzyści, ani basiści, ani klawiszowcy, ani dęciacy...

 

Co nie zmienia faktu, że jest to kupa kasy. Ale nadal dużo mniej, niż musi wydać większość naszych kolegów - muzyków za instrument podobnej klasy!

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, tylko ta legendarna Tama, która się regularnie sprzedaje na eBay'u za tysiące dolarów, to Bell Brass, a nie Bell Bronze. Sonor robił Bell Bronze, i były tańsze. Tama robi Bell Brass i kosztuje chore pieniądze. Wytłumacz to teraz, metalurgiku :)

Nie jestem metalurgiem ale tlumaczenie w slowniku technicznym "bell" w polaczeniu z roznymi metalami daje "twardy". Akurat nie ma go z mosiadzem, Ale ostroznie bym stwierdzil ze "bell brass" to utwardzony mosiadz. I zapewne technologia jego utwardzenia (czytaj uzyskania odpowiednich parametrow) powoduje ze kosztuje krocie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy czym nasz instrument nie składa się z samego tylko werbla , więc chcąc miec instrument - czyli zestaw , bo w takim kontekście trzeba brac nasze zabawki pod uwagę - najwyższej klasy , nie wystarczy wydac tylko te 1000+ $ , tylko trzeba wydac 10 000 $ , a już wtedy nie robi się tak wesoło i tanio ...

No chyba , że jestes zdania że werbel za 1000$ a reszta to POLMUZ i blachy TROVA za 300zł ...

W sumie można i tak ;)

 

Oczywiście nie uważam , że 1000$ za werbel wysokiej klasy to jest dużo , ale nie uważam też że to mało, biorąc pod uwagę polskie warunki i dostępnośc dobrego sprzętu ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przy czym nasz instrument nie składa się z samego tylko werbla , więc chcąc miec instrument - czyli zestaw , bo w takim kontekście trzeba brac nasze zabawki pod uwagę - najwyższej klasy , nie wystarczy wydac tylko te 1000+ $ , tylko trzeba wydac 10 000 $ , a już wtedy nie robi się tak wesoło i tanio ...

No chyba , że jestes zdania że werbel za 1000$ a reszta to POLMUZ i blachy TROVA za 300zł ...

W sumie można i tak ;)

 

Oczywiście nie uważam , że 1000$ za werbel wysokiej klasy to jest dużo , ale nie uważam też że to mało, biorąc pod uwagę polskie warunki i dostępnośc dobrego sprzętu ...

 

Cóż, masz rację, ale to wszystko trochę kwestia priorytetów... Znam niejednego perkusistę, który ma zestaw dwa razy droższy ode mnie, a werbel cztery razy tańszy. Dla mnie to nie jest optymalne rozwiązanie z brzmieniowego punktu widzenia. Moja cała perkusja kosztowała 2750zł (bez blach) - Gretsch Catalina Maple. Czyli mniej niż sam werbel! I wbrew pozorom to ma dla mnie sens od strony brzmienia całości.

 

A cała moja perkusja z werblem i blachami (Paiste Signature + Sound Formula) kosztowała mniej niż jeden bas + piec mojego basisty, mniej niż gitara + piec mojego gitarzysty, oraz mniej niż komplet 2 keyboard'ów mojego klawiszowca.

 

Tzn. kosztowała mniej, zanim zacząłem ją customizować, wymieniać naciągi i dodawać werbli, ale to już inna historia :) Ja tylko twierdzę, że werbel za $1000 owszem, jest drogi, ale nie demonizujmy, to jest mniej niż 1 średnia polska pensja miesięczna. Kwestia zacięcia, cierpliwości i skarbonki-świnki, jeśli ktoś naprawdę się uprze... A warto. I też nie przesadzałbym z tymi polskimi warunkami. W USA pensje są wyższe, ale też masa rzeczy więcej kosztuje. Dla przeciętnego amerykańskiego perkusisty werbel za $1000 to ogromny wydatek. Co nie zmienia faktu, że moich kolegów za oceanem też w tym temacie przekonuję i nawracam :)

 

Śmieszne, ale podejście człowieka to nieraz kwestia jego historii. Ja wychowałem się w domu, w którym czasem nie było na deser po obiedzie, i chodziło się piechotą 3km do sklepu, gdzie bułki były o kilka groszy tańsze, ale za to w salonie leżały skrzypce warte ponad 200 tys. obecnych PLN (barokowy instrument autorstwa znanego, włoskiego lutnika)...

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ale za to w salonie leżały skrzypce warte ponad 200 tys. obecnych PLN (barokowy instrument autorstwa znanego, włoskiego lutnika)...

 

Dawaj adres :biggrin:

 

Oczywiście jestem podobnego zdania , że werbel to podstawa , i warto miec dobry .

I oczywiście przy odrobinie determinacji można taki werbel sobie sprawic - ale jednak trzeba czasami po bułki chodzic piechotą , a nie jeździc TAXI - co w obecnej dobie wygodnictwa ciężkie dla "młodych" w realizacji ;)

 

A wracając do werbla i jego wyglądu... Hmm... Inny ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dawaj adres :biggrin:

 

No niestety, po śmierci Taty, który był 1szym skrzypkiem Filharmonii Narodowej, i to był jego instrument całe życie, skrzypce zostały sprzedane. Dzięki czemu zresztą moja mama i troje rodzeństwa przeżyli lata 90te...

 

A wracając do werbla i jego wyglądu... Hmm... Inny ;)

 

Racja... nie każdemu musi się podobać :) Jak chcę popatrzeć na coś, co się nie może nie podobać, to wstawiam na statyw to:

 

Gretsch.jpg

 

Ten jest tak śliczny, że się chce go zjeść :)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, tylko ta legendarna Tama, która się regularnie sprzedaje na eBay'u za tysiące dolarów, to Bell Brass, a nie Bell Bronze. Sonor robił Bell Bronze, i były tańsze. Tama robi Bell Brass i kosztuje chore pieniądze. Wytłumacz to teraz, metalurgiku :)

 

Racja, mój błąd, Bell Brass a nie Bell Bronze, zasugerowałem się werblem Sonora. A wytłumaczenie jest pewnie bardzo proste: zamiast 100% marży mieli 150 albo 200.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A wytłumaczenie jest pewnie bardzo proste: zamiast 100% marży mieli 150 albo 200.

 

Gdyby tak było, to przy tak ogromnych cenach masa producentów by się rzuciła na tę niszę i produkowała swoje własne Bell Brass za połowę ceny... A nie robią tego :) Musi to być naprawdę kosztowny proces, a nie wysoka marża.

 

Podobnie dla Black Beauty jest cały rynek kopii i podróbek (wszystkie jednak mają szew-połączenie blachy, które widać, jak się zajrzy do środka, i dlatego kosztują pół ceny BB)...

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodaję zdjęcie,które jako design,jest bardzo podobne do Twego Canopus,tylko że 30 lat temu!!

 

Wow, faktycznie!!!

 

Nie, nie miałem go w rękach - testowałem tam tylko nową serię N&C z jakiegoś bardzo nietypowego drewna (tulipanowiec), o głębokości 7", z tym ich typowym pojedynczym zamocowaniem luga na dole korpusu, w "punkcie nodalnym". Zelkovo-podobne to to nie było. Ale ten na Twoim zdjęciu faktycznie jest :)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...