Skocz do zawartości
Gajdzin

Canopus Zelkova z DrumCenterNH

Rekomendowane odpowiedzi

Dodaję zdjęcie,które jako design,jest bardzo podobne do Twego Canopus,tylko że 30 lat temu!!

 

Wow, faktycznie!!!

 

Nie, nie miałem go w rękach - testowałem tam tylko nową serię N&C

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

 

Tu widać Oba:14x5 i 14x7.Kupiłem je w 1990".

 

55a215148e865128med.jpg

 

A tu masz tą "nową" serię z przed 30 lat(którą testowałeś w sklepie).

 

 

5ea253c9204b26cdmed.jpg

 

@snaredrummaker.Jeżeli Twoje wyznanie jest szczere,ściskam łapę!!

 

Wyłączyłem się!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale przywaliłeś... :) Czyli uważasz, że wszystkie werble brzmią tak samo, a jedyne różnice brzmieniowe wynikają z różnic w grze perkusisty...?

Nie, zupełnie źle mnie zrozumiałeś. Chodzi o starą prawdę, że nawet najlepszy instrument w nieodpowiednich rękach zabrzmi jak kupa i na odwrót. Oczywiście w pewnych granicach. Twierdzę, że brzmienie jest brzmieniem muzyka a nie narzędzia którym się posługuje. Słyszałem wielokrotnie bardzo znanych i cenionych perkusistów grających na bardzo kiepskich instrumentach, którzy grali i brzmieli naprawdę świetnie - z najbardziej zapadłych mi w pamięci przypadków - Marek Surzyn grający na ,,domokulturowej" rozpadającej się Yamaha Power V z naciągami zajechanymi jak pięty Mojżesza czy Marcina Jahra na Premierze Olympic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się ten temat. Szeroko idzie, po męsku bez pier....dzenia. Same konkrety i sami konkretni kolesie.

 

Zazdroszczę Wam Gajdzin i Jorgos, że mieliście możliwość doświadczać legend perkusji (sprzętów) w ich naturalnym środowisku i w ich najlepszych czasach ;-) I to jednocześnie po obydwu stronach Pacyfiku ;-)

 

No wspominam już Jorgosie o koncercie Buddy'ego...

 

Z Jorgosem już piłem, Marcin, czekam ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tu widać Oba:14x5 i 14x7.Kupiłem je w 1990".

 

Jorgos, WOW, one są OBŁĘDNE! Ślinię się do pasa... Przepiękne wykończenie, lakier na zdjęciu wygląda jak w jakimś drogim meblu-antyku, no i kolor fantastyczny, idealnie się zgrywający z tymi mosiężnymi lugami.

 

A tu masz tą "nową" serię z przed 30 lat (którą testowałeś w sklepie).

 

Nowy to był tulipanowiec :) To miałem na myśli. Właśnie go wprowadzili na ostatnim NAMMie. Testowałem też klon, taki sam, głęboki na 7 cali. Klonowe faktycznie się u nich nie zmieniły od chyba pół wieku... Wolałem klon, nie przekonało mnie brzmienie tulipanowca w ogóle, chociaż to ponoć ich wielki nowy hicior, bo z tulipanowca N&C robiło werble dla wojska w czasie Wojny Secesyjnej (sic!). Oba były w natural finish, a chociaż zwykle lubię kolor naturalnego drewna, to ten bogaty brąz Twoich 100 razy bardziej mi się podoba. Nb. te nowe tulipanowce mją brzydki kolor wg. mnie. Nie tak ładny jak klon.

 

PS. Dasz pograć? :)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

 

[ Dodano: 11-10-2011, 23:00 ]

No wspominam już Jorgosie o koncercie Buddy'ego...

 

Jorgos był na koncercie Buddy'ego? Ja też :) W... Telewizji Polskiej. Miałem chyba 13 lat, o ile pamiętam. Mój tata, muzyk, często nagrywał w TVP, więc mi załatwił bilety. Wtedy właśnie się zakochałem w perkusji...

 

Z Jorgosem już piłem, Marcin, czekam ;-)

 

Jeszcze tylko niecałe 2 tygodnie :)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

 

[ Dodano: 11-10-2011, 23:07 ]

A tak przy okazji, skoro się zachwycamy drogimi werblami: czy ja jestem jedyny który NIE LUBI werbli DW i Craviotto? Bardzo się starałem do nich przekonać, skoro wszyscy uważają, że to ósme cudy świata. Ale jakoś nie mogę.

 

Miałem Craviotto 1-piece maple (wtedy jeszcze pracował w DW), 14x5 w Singapurze. Bardzo, bardzo się starałem go polubić. Ale mi się nie udało. Miał niesamowicie ostre krawędzie i może dlatego brzmienie było jakieś... dziwne. Trochę za ostre jak dla mnie i z nie do końca przyjemnymi przydźwiękami. W końcu go sprzedałem.

 

Poza tym korpus był tak duży, że co drugi naciąg z minimalnym trudem wchodził na korpus, zamiast "pływać", czyli dotykać korpusu samą membraną, a nie obręczą... To też chyba część powodu jakiejś masy ostrych alikwot i mało tonu podstawowego...

 

Teraz, jadąc do USA, napaliłem się na nowe DW, włącznie z tymi z deski z mikrofalówki :) Niestety. Nadal nie mogłem się do nich przekonać. Coś w przydźwiękach, składowych harmonicznych po prostu nie jest do końca przyjemne. Dla tego ucha, mam na myśli.

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

1249, dokładnie :) Wiesz, ja mam mały poziom wyrozumiałości dla perkusistów uważających, że werble za $1000+ są czymś niedostępnym, absurdem cenowym, itd. Za $1000 nie kupisz lutniczego instrumentu smyczkowego, ani saksofonu Selmera, ani profesjonalnego fletu poprzecznego ze stopu srebra, ani J-Bass'a z dobrego okresu, ani pieca lampowego z wyższej półki. $1250 za instrument wysokiej klasy to jest absolutny ewenement w świecie instrumentów. Mamy szczęście, będąc perkusistami, że za tak małe pieniądze możemy kupować instrumenty najwyższej klasy. Tak nie mają ani gitarzyści, ani basiści, ani klawiszowcy, ani dęciacy...

 

 

Niestety, jestem zdania że powyższa wypowiedź to grube nadużycie. Werbli nie można porównywać do instrumentów, o których mówisz, z dwóch powodów:

 

Primo: werbel daje krótki, punktowy dźwięk, którego barwy 99,9% słuchających w ogóle nie rejestruje. Brzmienie trąbki Davisa, basu Marcusa Millera, czy gitary Scoffielda stały się ikoniczne â na syntezatorach znajdziesz barwy nazwane od nazwisk tych muzyków. A widziałeś gdzieś na syntezatorze brzmienie werbla Tony Williamsa? W tym kontekście brzmienie zadowalające i wystarczające właściwie do wszystkich zastosowań daje każdy werbel w cenie ok. 1000 zł.

 

Secundo: instrumenty dęte i strunowe mają znacznie bardziej złożoną konstrukcję i obsługuje się je bezpośrednio palcami i płucami, tam płacisz za to, jak instrument będzie stroił w całym zakresie dźwięków i jak układał się pod ręką â np. w gitarze masz gryf miękki/twardy, ukształtowanie i szerokość gryfu, progi szersze/węższe, wyższe/niższe itp., nie mówiąc już o elektronice W przypadku werbla tego nie ma â werbel Amati obsługuje się dokładnie tak samo jak Tamę Bell Brass, nie ma żadnego zysku w komforcie gry. Werble w cenach powyżej 500 zł z reguły dają się dowolnie nastroić i spełniają swoje zadanie znakomicie.

 

Dlatego właśnie obserwujemy to, o czym wspomina Przemo â dobry perkusista może zasiąść za kiepskimi, od biedy nawet rozstrojonymi bębnami i zagrać wspaniale. A dobry saksofonista jak weźmie stary saksofon Amati, to po prostu nie wydobędzie z niego niektórych dźwięków i będzie fałszować.

 

Tak więc moim zdaniem tak drogie werble to zwykły kaprys i lanserka :) Nie mówię że to coś złego - to piękne i wdzięczne instrumenty - ale nie popadajmy w megalomanię porównując się do lutniczych skrzypiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Niestety, jestem zdania że powyższa wypowiedź to grube nadużycie. Werbli nie można porównywać do instrumentów, o których mówisz, z dwóch powodów:

 

Primo: werbel daje krótki, punktowy dźwięk, którego barwy 99,9% słuchających w ogóle nie rejestruje.

 

Gdyby tak było, to 99% sesji studyjnych nie zaczynałoby się od ustawiania brzmienia perkusji i wyboru werbla. Pracowałem w Japonii w studio nagrań (doświadczenia opisane później w książce "Radio Yokohama", polecam :), i pamiętam, że co drugi perkusista sesyjny przyjeżdżał z wielkim kufrem pełnym werbli. A jak ich nie miał, to się słuchało, a potem wysyłało niżej podpisanego do magazynu po przyniesienie kilku studyjnych, po czym próbowało do śmierci samej - starych Slingerlandów, nowych, potężnych metalowców, głębokich, płytkich, klonowych, brzozowych, itd., aż się znalazło to brzmienie, którego potrzebował producent.

 

Na masie płyt używa się różnych werbli do różnych utworów. Świat studyjny to wbrew pozorom nie jest świat romantyków ze złotymi uszami, tylko ciężko pracujących profesjonalistów, którzy nie robią niczego, co nie ma uzasadnienia biznesowego. Nikt by nie ustawiał przez 8 albo 16 godzin brzmienia perkusji, jeśli by to było niezbędne. A jest, bo spaprane brzmienie bębnów to spaprana sesja. Owszem, dziś można te rzeczy poprawiać samplami, ale wtedy trzeba było znaleźć "to" brzmienie ręcznie...

 

Twoja teoria jest ciekawa, ale z lekka błędna :) Zapewniam Cię, że wybrzmienie skrzypiec granych pizzicato nie jest dłuższe niż rezonans dobrze nastrojonego werbla bez wytłumienia. I zapewniam Cię również, że wspomniane 99% słuchaczy doskonale odróżni nagranie pizzicato granego na Stradivariusie od skrzypiec fabrycznych Made in China, jakie mój ś.p. Tata zwykł nazywać "opałowymi" :)

 

 

Brzmienie trąbki Davisa, basu Marcusa Millera, czy gitary Scoffielda stały się ikoniczne â na syntezatorach znajdziesz barwy nazwane od nazwisk tych muzyków. A widziałeś gdzieś na syntezatorze brzmienie werbla Tony Williamsa?

 

Oczywiście, że tak! Dobre sample różnych świetnych werbli, zagranych przez dobrych perkusistów, kosztują niezłe pieniądze. Jakbyś pogrzebał sobie po forum zawodowych realizatorów dźwięku gearslutz.com, którego jestem członkiem od wielu lat, to byś zobaczył dyskusje zawodowców, czy sample pana X lepiej pasują do danego nagrania niż sample pana Y. I, żeby było śmieszniej, jak byłem na warsztatach właśnie dokładnie tego gentlemana - Tony Williamsa - w Singapurze, chyba w roku 1999, to wrócił on świeżo z Japonii, gdzie nagrywał dla Pearl'a sample swoich back-beatów na różnych werblach tej firmy. Facet ma takie łapsko, że faktycznie mało kto taki dźwięk z werbla potrafi wydobyć, stąd to zamówienie od Pearl'a.

 

W tym kontekście brzmienie zadowalające i wystarczające właściwie do wszystkich zastosowań daje każdy werbel w cenie ok. 1000 zł.

 

Twierdzi kto? Prof. Tutka...? :) Gdyby tak było, to 99% profesjonalnych studiów nagrań tego świata nie miałoby na składzie BlackBeauty, a tak się składa, ze mają :) I zapewniam Cię, że nie mieliby, gdyby nie musieli, bo studio jest po to, żeby wyrobić zysk właścicielom, i nie kupuje niczego tylko dlatego, że to ładnie wygląda.

 

Secundo: instrumenty dęte i strunowe mają znacznie bardziej złożoną konstrukcję

 

Zapewniam Cię, że flet prosty nie ma bardziej złożonej konstrukcji od werbla, od którego zaczęła się ta dyskusja, a wprost przeciwnie :)

 

werbel Amati obsługuje się dokładnie tak samo jak Tamę Bell Brass, nie ma żadnego zysku w komforcie gry.

 

Panie Profesorze, serdecznie sugeruję rzadsze używanie "się", i zastąpienie go "ja" :) Nie trzeba się wstydzić swoich poglądów. TOBIE może się tak samo obsługuje Amati jak Bell Brass i tak samo wygodnie Ci się na nim gra. I bardzo dobrze! Dzięki temu oszczędzisz kupę kasy. Tylko nie twierdź, że reszta świata ma tak samo...

 

Werble w cenach powyżej 500 zł z reguły dają się dowolnie nastroić i spełniają swoje zadanie znakomicie.

 

Talerze w gotowych zestawach za 750zł też spełniają swoje zadanie znakomicie. Gitary za 1000zł też się dają nastroić. Jeżeli czyjeś potrzeby muzyczne zostają zaspokojone w tym przedziale cenowym, to super! Gratulacje dla nich - będą bogatsi od nas, ludzi, którym to jakby nie do końca wystarcza ;)

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
żeby było śmieszniej, jak byłem na warsztatach właśnie dokładnie tego gentlemana - Tony Williamsa - w Singapurze, chyba w roku 1999, to wrócił on świeżo z Japonii

 

Wiki: Tony Williams (właściwie Anthony Tillmon Williams, ur. 12 grudnia 1945 w Chicago, zm. 23 lutego 1997 w Bostonie[1]) – amerykański perkusista jazzowy.

 

Ale rozumiem, że to tylko pomyłka.

 

 

A co do tematu.

Ja uważam, że najważniejsze w zestawie jest brzmienie blach i werbla, potem dopiero stopy i tomów. Mam kilka werbli i planuję zakup jeszcze kilku. Gdybym z takim zapałem grał na gitarze, miał bym kilka gitar, gdybym jeździł na desce miał bym kilka desek, gdybym grał w kosza, miał bym wiele piłek/butów i strojów do kosza.

I jakoś nie widzę powodów aby to specjalnie uzasadniać. Po prostu.

 

Werbel Canopus Zelkova - świetny instrument, piękny. Gdybym miał kasę może bym go kupił. A może było by to jednak N&C, a może jednak Brady, a może...

No właśnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dlatego właśnie obserwujemy to, o czym wspomina Przemo â dobry perkusista może zasiąść za kiepskimi, od biedy nawet rozstrojonymi bębnami i zagrać wspaniale. A dobry saksofonista jak weźmie stary saksofon Amati, to po prostu nie wydobędzie z niego niektórych dźwięków i będzie fałszować.
No niekoniecznie do końca o to chodziło. Napisałem, że twierdzę, że brzmienie jest brzmieniem muzyka a nie narzędzia którym się posługuje - nie było tu mowy konkretnie o perkusistach i instrumentach perkusyjnych. Nie zgadzam się też z twoim twierdzeniem odnośnie rozpoznawalności barw w kontekście stopnia skomplikowania i budowy instrumentu.

Nie mówiłem też o tym że można zagrać dobrze na kiepskim instrumencie tylko, że można zabrzmieć w miarę przyzwoicie o ile ma się to ,,coś". Na tym polega magia muzyki i nie ma ona nic wspólnego z fetyszem w postaci werbla za 1000 baksów czy gitary za 15000.

Może podam taki prosty przykład dla lepszego zrozumienia. Mam kolegę w zespole, który jest zarówno znakomitym gitarzystą jak i basistą. Jakiegokolwiek instrumentu by się nie dotknął zawsze brzmi naprawdę świetnie i nieważne czy to jest Jolana Disco Bass podłączona do piecyka Gran czy Music Man podpięty do Ampega. Oczywiście wiadomo, że zabrzmi lepiej na zestawie nr2 ale generalnie kiedy bierze instrument do ręki wiadomo jakiego standardu brzmienia można się po jego grze spodziewać. Mam też znajomych którzy mają mega wypasione instrumentu i zwyczajnie w ich łąpach one kompletnie nie brzmią.

Jestem zdania, że po prostu im lepszy instrument tym większe daje możliwości brzmieniowe ale równocześnie w wielu przypadkach ludzie grający na instrumentach zaniedbują kwestie artykulacyjne i naukę wydobywania właściwego brzmienia z instrumentu a brak właściwego brzmienia tłumaczą niedostatkami posiadanego instrumentu.

Kończąc - bardzo dobry instrument nie gwarantuje osiągnięcia dobrego brzmienia przez grającego na nim muzyka. jest jedynie lepszym narzędziem niż kiepski instrument.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry sprzet nie dosc ze ma swoje brzmienie to jeszcze wydobywa charakter z indywidualnej gry na nim.

Mam blachy ale ich nie obwieszam wszystkich na zestawie jak choinke, wole dobrac set w zaleznosci od granej muzyki. Ma byc glosno, jest china, ma byc z "klimatem" - jest 19 calowy crash itd. To samo werble...na jednym gra sie bardziej miekko, inny ma fajny sustain.

Fiatem 126p da sie dojechac do celu tak samo jak mercedesem. Tyle ze mercedes daje prawdziwy komfort podrozy. To samo dotyczy wysokiej klasy instrumentow perkusyjnych

 

@Przemo: Az sie chce powiedziec "Feeling is Everything" :) Jest w tym bardzo duzo racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tam, wiadomo, że do nagrań, które mają trwać, brzmienie trzeba wybierać bardzo starannie i że na dłuższą metę zwyczajnie taniej jest mieć stos nawet drogich werbli do wyboru niż tracić cenny czas na kręcenie jednym uniwersalnym.

 

Ale wydaje mi się, że nie jesteś muzykiem sesyjnym żyjącym z nagrywania w studiu, a jeśli chodzi o codzienne korzystanie i koncetowanie, nie róbny z siebie głupków. Flet prosty ma może prostszą konstrukcję od werbla, ale jeśli otwory będą nawiercone inaczej, to możesz mieć problemy z zagraniem partii, wydobyciem skrajnych dźwięków albo ze strojeniem. A w werblu inny korpus, inny typ maszynki, liczba lugów itp. nie wpływają przecież na to, jak uderzasz pałką, czy dasz radę zagrać przygotowaną partię i czy to co zagrasz będzie miało sens dla innych muzyków, jeśli tylko werbel da się nastroić i jako tako okiełznać. Tylko o to mi chodzi. No i to przecież truizm.

 

Carlos mnie ubiegł z porównaniem motoryzacyjnym :) Fiat 126p to skrajny przykład - nie mówię żeby uprawiać ascetyzm ekstremalny, ale taki np. VW Passat wydaje się autem które wystarcza do większości zastosowań i jeśli ktoś upiera się, by stać w korkach i jeździć na zakupy do Tesco w Mercedesem CLK, to OK, jego sprawa, ale dlaczego zaraz mówić, że ma się "niski poziom tolerancji" wobec ludzi, dla których Mercedes będzie za drogi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale po co krytykować drogi werbel? Po co?

 

Toż ja nie krytykuję drogiego werbla - nigdy w życiu!

 

Ja się tylko i wyłącznie odnoszę do wypowiedzi zacytowanej w moim pierwszym poście, traktującej o małym poziomie wyrozumiałości i porównującej werbel do skrzypiec, saksofonów i fletów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Oj tam, wiadomo, że do nagrań, które mają trwać, brzmienie trzeba wybierać bardzo starannie

 

A po co dobierać bardzo starannie, skoro wg. Twojej teorii, cytuję: "werbel daje krótki, punktowy dźwięk, którego barwy 99,9% słuchających w ogóle nie rejestruje"...?

 

:roll:

 

Zapewniam Cię, że dźwięku do nagrań komercyjnych się nie robi pod 0,1% odbiorców, bo nikt by na tym nie zrobił pieniędzy, a studio to nie impreza charytatywna.

 

Czyli jednak może pozostałe 99% słuchających rejestruje różnice w brzmieniu różnych werbli...?

 

:smile:

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok, ale takie nastawienie utwierdza myślenie o perkusiście jako o kiś gorszym. A co my gorsi? Nie możemy mieć topowego instrumentu?

 

 

Akurat ten temat mnie drażni, bo się z ty spotkałem wśród panów z dyplomem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ok, ale takie nastawienie utwierdza myślenie o perkusiście jako o kiś gorszym. A co my gorsi? Nie możemy mieć topowego instrumentu?

 

Akurat ten temat mnie drażni, bo się z ty spotkałem wśród panów z dyplomem...

 

Mnie też dażni, bo każdy instrument, kiedy się wejdzie na pewien poziom, jest trudny do mistrzowskiego zbudowania i trudny do mistrzowskiego grania.

 

A panom, którzy uważają, że werbel to zwykły kawał rury z lugami i maszynką, i gdzie mu tam do innych, prawdziwie "skomplikowanych" instrumentów, serdecznie radzę zbudowanie werbla single ply, takiego, żeby się nim zachwycali inni perkusiści. Okaże się wtedy, jakie to jest cholernie trudne, ile wymaga nauki, prób i błędów, po prostu czystej sztuki lutniczej...

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram Loszmiego i Gajdzina w 100%.

 

Instrumentów nie można sprowadzać do podziału 0/1 gra/nie gra.

Instrumenty akustyczne (w tym przypadku bębny) to materia tak wielce delikatna a jednocześnie posiadająca duży potencjał o czym świadczy fakt, że nadal produkuje się bębny akustyczne.

 

Reasumując: gdybym miał kasę to taki werbel bym kupił i jestem w 100% przekonany, że żaden "uniwersalny" czy topowy werbel za 1.000-1.500zł nie dorastałby mu do pięt.

 

Co do argumentu, że 99% ludzi nie usłyszy tego na nagraniu to polecam zaprosić do siebie osobę (która nie jest muzykiem), puścić dowolny kawałek i zapytać czy słyszy basistę. Większość odpowie, że nie. I jaki z tego wniosek? Basistów nie słychać więc chyba nie ma sensu angażować takich muzyków. Nonsens.

 

 

 

Pozdrawiam

StawRos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiki: Tony Williams (właściwie Anthony Tillmon Williams, ur. 12 grudnia 1945 w Chicago, zm. 23 lutego 1997 w Bostonie[1]) â amerykański perkusista jazzowy.

 

Ale rozumiem, że to tylko pomyłka.

 

Dobrze rozumiesz :biggrin: To był Dennis Chambers. Dziękuję za sprostowanie. A dzięki temu sprostowaniu pomogłeś mi umieścić wspomnianą klinikę dokładnie w czasie! A więc nie był to rok 1999, tylko 1997, Singapur, sala teatralna hotelu Raffles, i było to w ostatnich dniach lutego, bo na tych warsztatach Dennis komentował niedawno ogłoszoną śmierć Tony'ego. Mówił, że Tony zmarł na atak serca w szpitalu, po jakiejś drobnej operacji. I że jak już dostawać ataku serca, to najlepiej w szpitalu (po tych słowach na sali zapadła głucha cisza i ludzie na siebie dziwnie popatrzeli - rozumiem, o co chodziło Dennisowi, ale ten komentarz zabrzmiał co najmniej nie na miejscu).

 

Marcin Bruczkowski

www.marcin.bruczkowski.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tu widać Oba:14x5 i 14x7.Kupiłem je w 1990".

 

Jorgos, WOW, one są OBŁĘDNE! Ślinię się do pasa... Przepiękne wykończenie, lakier na zdjęciu wygląda jak w jakimś drogim meblu-antyku, no i kolor fantastyczny, idealnie się zgrywający z tymi mosiężnymi lugami.

 

A tu masz tą "nową" serię z przed 30 lat (którą testowałeś w sklepie).

 

Nowy to był tulipanowiec :)

 

Osprzęt się nie zmienił.Moje to Maple!

 

PS. Dasz pograć? :)

 

 

Wpadaj kiedy chcesz!!Ateny-Greece!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...