Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Co sądzicie o tym filmie? Pokazuje prawdę? Czego on może nas nauczyć?

 

http://www.filmweb.pl/film/Whiplash-2014-698847

 

Oto krótki opis tego filmu :

 

Whiplash to zdobywca Grand Prix 3.0 edycji najważniejszego festiwalu kina niezależnego - Sundance w USA oraz nagrody publiczności. Andrew (Miles Teller) to młody perkusista, który stara się osiągnąć doskonałość. Fletcher, wykładowca prestiżowego konserwatorium (J.K. Simmons) jest bardzo wymagającym nauczycielem. Jego metody dydaktyczne są okrutne; zmusza uczniów do nieludzkiego wysiłku, często poniża. Andrew jest gotowy na wszelkie poświęcenia, aby stać się muzykiem idealnym. Przejmujący obraz pokazujący ludzką determinację w dążeniu do ideału. Wspaniałe kreacje aktorskie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem film dwa razy, za każdym razem z przyjemnością. Nareszcie film nie o gangsterach i prawnikach ani agentach CIA ani o hobbitach, tylko jakby o nas

A czego tam można się nauczyć... niczego. Przecież każdy na forum wie, że trzeba ćwiczyć, żadna nowość :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A gdzie go widziałeś jeżeli można wiedzieć już 2x. Skoro u nas dopiero teraz wyszedł?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz na otwarciu American Film Festival, drugi raz w Dolnośląskim Centrum Filmowym tydzień temu. Bardzo polecam. Może pewne rzeczy są przerysowane, jak to w amerykańskich filmach, ale co do zasady przekaz jest moim zdaniem trafny.

 

Nauczyciel jest postacią psychotyczną, jego metody i wymagania szokują.

 

Ale nie zapominajmy o kontekście - to jest teoretycznie najlepsza uczelnia w kraju, w który ma ambicje produkowania najlepszych jazzmanów na świecie. To tak jakbyś pisząc wypracowanie miał świadomość, że musisz je napisać lepiej niż Mickiewicz i Słowacki, lepiej niż Miłosz i Szymborska - bo oni już byli, teraz masz być Ty, masz być następny w kolejce do Nobla.

 

No i ostatnia scena - pojednanie przez sztukę. Ładne, mimo że melodramatyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Film widziałem przedpremierowo w kinie muza w poznaniu. Śmiało go polecam, byłem pod wrażeniem autentyczności każdej z postaci :D Oprócz tematyki zawartej w filmie, na którą nie jeden drummer czekał, sam film jest po prostu dobry.

 

Dodam, że dzięki niemu zainteresowałem się graniem big band ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy główny bohater naprawdę potrafi grać? Czy to tylko jakiś bajer?

 

A może on umie grać i ten aktor się nauczył tego wszystkiego pod ten film, jak myślicie ile mu to zajęło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Film zarąbisty, szczerze polecam. Co do aktora grającego głównego bohatera to też się zastanawiałem czy to on tak gra, czy miał dublera. Na youtubie jest wywiad z nim z jakiegoś hamerykańskiego show, gdzie mówi że większość scen grał on sam, ogólnie na bębnach gra od 15 roku życia( ma 26), wcześniej grał na saksie i pianinie. Podobno niektóre sceny z krwią na naciągach były prawdziwe, w sensie że naprawdę krew mu z rąk leciała i padała na bębny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, skoro jest aktorem i to dość znanym pewnie miał na najlepszych nauczycieli hajs. Więc nie zdziwiłbym się gdyby on naprawdę to grał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre to jest, a czy każdy da radę po pewnym okresie dążyć do marzeń i da radę je spełnić? Nie grać jakiegoś tam metalu naparzania bez sensu :P Zagrać czysto dobry własny utwór tak dobrze.

 

Czy ten film to okazuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś na tym filmie, moim zdaniem jest naprawdę dobry, bardzo zmotywował mnie do codziennych ćwiczeń (jak na razie) na samym werblu :)

 

Ogólnie polecam ten film, bębniarzom w szczególności ale też innym muzykom oraz ludziom którzy nigdy nie grali na instrumencie, film można odnieść do wielu sytuacji w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie pooglądałem, bardzo motywujący trzeba przyznać, ale nie podobała mi się końcówka i trochę za krótki według mnie. Wątek dziewczyny bardzo ubogi. Nie wyobrażam sobie grania w takiej orkiestrze, przeciez tam dryg jak w wojsku, dość bym miał juz muzyki do końca życia. Ogółem bardzo ciekawy film o niecodziennej tematyce :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W kwestiach technicznych:

Aktor grający główną rolę owszem gra na bębnach, a raczej pogrywa, i to rocka, daleko mu więc do gigantycznych bigbandowych partii. Wystarczy mu jednak wiedzy by umieć się zachowac za bębnami. W zbliżenia dłoni wykorzystywane są często inne ręce. W niektórych kwestiach perkusyjnych, co ciekawe, w kilku miejscach przyznano się do... braku konsultacji.

 

Generalnie - tak jak piszemy w najnowszym numerze Perkusisty (a mocno promowaliśmy przecież ten film już od ponad 3 miesięcy) - jeżeli ktoś szuka dokładnych partii bębnów, oddanych idealnie, to nie ma czego tu szukać. Pod tym kątem film ten nie ma startu do "Nieściszalnych", ale to inna bajka ;)

Tu ważna jest treść i budowane napięcie, trzeba pozwolić się wciągnąć w rozgrywkę bohaterów. Jeżeli nie będziemy robić z filmu sali operacyjnej to można poczuć pot, krew i łzy bohaterów. Drum noir.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dobre to jest, a czy każdy da radę po pewnym okresie dążyć do marzeń i da radę je spełnić? Nie grać jakiegoś tam metalu naparzania bez sensu :P Zagrać czysto dobry własny utwór tak dobrze.

 

Czy ten film to okazuje?

 

Zawodowcy nie mają marzeń, tylko cele. W każdej dziedzinie. Chłopak pokazany w tym filmie jest w 100% zawodowcem. Świetny film, choć nieco przewidywalny, jeśli chodzi o szkielet. Genialna niejednoznaczna końcówka - czy Fletcher wie i daje chłopakowi jeszcze jedną szansę (oczywiście w swoim stylu), czy ryzykuje i dopiero wierzy na 100%, gdy chłopak wraca za bębny i gdy zaczyna mu dyrygować ze zwolnieniem i przyspieszeniem? Czy po wyrzuceniu ze szkoły jest mu wszystko jedno i tylko chce się zemścić?

 

Z mojego podwórka bo zawodowo zajmuję się prowadzeniem firmy robiącej tłumaczenia i lokalizację, w tym dla branży pro-audio i muzycznej (o ile pamięć mnie nie zawodzi):

 

1. Show me your rudiments - Pokaż, co umiesz

2. Not in tune - obok

 

O ile pierwsze mogę uznać za celowe uproszczenie dla widza, który się perkusją nie zajmuje, o tyle drugie to chyba jednak błąd, bo przecież "obok" mówimy o tempie (czy coś się zmieniło?), a nie o strojeniu (a wiadomo, że chodzi o strojenie, tak jasno wynika z filmu).

 

No i dla mnie cytat roku dla każdego bębniarza: "Are you a rusher, or are you a dragger (or are you going to be on my fucking time ?!)" :-) Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem właśnie po raz drugi ten film, i jestem rozdrażniony przez to wszystko, daje dużo do myślenia. Ale również boli dlatego nauczyciel zniechęca w pewien sposób psychologiczny lecz chce wydobyć z ucznia więcej niż potrafi. Wątpię aby to były dobre metody uczenia, skoro taki ja dąży do szczęścia poprzez grę niż bycia tym najlepszym, największym, numer 1. Może droga do sukcesu jest granie od serca to co się czuje a nie nakazuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że metody nei do końca dobre, ale przy stoliku, pod koniec filmu jednak nakreślił o co mu chodzi. 99,999% zniechęci, lub zabije chęć grania, ale on nie chce mieć tysiąca przeciętnych graczy, tylko znaleźć jednego wirtuoza. Akurat taki cel miał ten nauczyciel. Stąd metody. Film godny polecenia.

Pojawiły się głosy, że motywujący... Cóż... Chyba więc jesteście tym, kogo szuka ten cały Fleczer, bo mnie to nieco zdołowoało (jako początkującego). Pokazuje OGROM pracy. No nic, idę grać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kolejny pean na cześć wyścigu szczurów.

film oparty na scenariuszu tak starym jak stare jest amerykańskie kino.

przewidywalny od początku do końca.

bohater z nabożną czcią wygłaszający komunały jako prawdy objawione.

gdyby w filmie nie występował perkusista to nie wzbudziłby on aż takiego niezdrowego podniecenia na forum :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Z mojego podwórka bo zawodowo zajmuję się prowadzeniem firmy robiącej tłumaczenia i lokalizację, w tym dla branży pro-audio i muzycznej (o ile pamięć mnie nie zawodzi):

 

 

 

To chyba się znamy, co? Marek? ;)

 

WItek?

 

[ Dodano: 15-01-2015, 19:01 ]

kolejny pean na cześć wyścigu szczurów.

film oparty na scenariuszu tak starym jak stare jest amerykańskie kino.

przewidywalny od początku do końca.

bohater z nabożną czcią wygłaszający komunały jako prawdy objawione.

gdyby w filmie nie występował perkusista to nie wzbudziłby on aż takiego niezdrowego podniecenia na forum :)

 

Masz dużo racji, ale pisząc o wyścigu szczurów, pokazujesz, że nie zrozumiałeś, o co chodzi; i że nie wiesz, na czym polega wyścig szczurów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Masz dużo racji, ale pisząc o wyścigu szczurów, pokazujesz, że nie zrozumiałeś, o co chodzi; i że nie wiesz, na czym polega wyścig szczurów.

 

za zwykłą wiką

"Wyścig szczurów (w jęz. ang.: rat race) to określenie pozbawionej sensu, bezwartościowej i niekończącej się pogoni (najczęściej wyczerpującego wysiłku współczesnych ludzi, dążących do osiągnięcia materialnego i zawodowego sukcesu)."

 

pogrubienia moje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Azzaron, mówienie o "wyścigu szczurów" w kontekście tego filmu ma tyle samo sensu, co doszukiwanie się go w sporcie wyczynowym.

 

jeśli sportowiec robi to samo co zrobił bohater tego filmu to również łapie się na to określenie.

u nas jedna utarło się że "wyścig szczurów" dotyczy pracowników korporacji. niestety całkowicie niesłusznie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Masz dużo racji, ale pisząc o wyścigu szczurów, pokazujesz, że nie zrozumiałeś, o co chodzi; i że nie wiesz, na czym polega wyścig szczurów.

 

za zwykłą wiką

"Wyścig szczurów (w jęz. ang.: rat race) to określenie pozbawionej sensu, bezwartościowej i niekończącej się pogoni (najczęściej wyczerpującego wysiłku współczesnych ludzi, dążących do osiągnięcia materialnego i zawodowego sukcesu)."

 

pogrubienia moje.

 

Wiki to nie jest żadne źródło, wybacz. No i kluczowe jest tu słowo "pozbawionej sensu". "Niekończącej się" - realizujesz cel i pogoń się kończy. Ewentualnie stawiasz sobie następny. Jeśli jest jasno określony cel, to automatycznie nie jest bezsensowne, bo nie nam oceniać, co ma dla kogoś sens, a co nie. Uważam, że jeśli nauczyciel widzi wyjątkowy potencjał, ale też wie, że niestety aby wyrósł z niego NIE NOWY Buddy Rich, ale ktoś, kto go przerośnie, musi zostać również wykonana praca, której do tej pory jeszcze nie wykonano, to tu jest cały sens. Z wyczynowym sportem też miałem do czynienia co nieco w życiu i znów muszę Ci powiedzieć, że nie masz racji.

 

Jest cel = jest sens

Bez celu = bez sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Azzaron, mówienie o "wyścigu szczurów" w kontekście tego filmu ma tyle samo sensu, co doszukiwanie się go w sporcie wyczynowym.

 

jeśli sportowiec robi to samo co zrobił bohater tego filmu to również łapie się na to określenie.

u nas jedna utarło się że "wyścig szczurów" dotyczy pracowników korporacji. niestety całkowicie niesłusznie :(

 

A co zrobił bohater tego filmu? Ludzie stale walczą ze swoimi ograniczeniami i dzięki temu mamy cywilizację. Uważasz że to bez sensu? Ja temu bohaterowi zazdroszczę i gdybym widział przed sobą jakiś ważny cel i wierzył że mogę go osiągnąć, robiłbym to samo. Dla mnie akurat pozbawione sensu jest życie z dnia na dzień bez napinki i bez celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widać że koledzy oglądali film i widzieli tylko fruwające pałeczki i cieknący pot i krew.

ď

Gość zrezygnował z życia towarzyskiego, rzucił dziewczynę i rodząca się miłość tylko dlatego że uznał ją za obciążenie w dążeniu do swojego życiowego celu. Wyzbył się wszystkiego aby tylko ten cel osiągnąć. Nawet wypadek samochodowy nie powstrzymał go aby nie dopuścić do gry innego garowego, aby udowodnić że to on jest i będzie najlepszy. To tak po krótce a można by dalej analizować. Na koniec okazuje się że właściwie cel jaki sobie postawił oddala się od niego więc co robi ? próbuje odbudować relację z porzuconą miłością co jednak okazuje się już niemożliwe.

ď

Jeśli komuś się wydaje że będzie w czymś najlepszy to jest w wielkim błędzie bo zawsze znajdzie się ktoś kto nas przeskoczy to jest gonienie za jakąś bezsensowna imaginacją. Dlatego ta niekończąca się pogoń nie ma większego sensu. To jest właśnie ten wyścig szczurów. Na końcu okazuje się że celu nie osiągnąłeś i jesteś sam. Oczywiście może ci się zdawać że dotarłeś do mety ale ta meta jest jak koniec tęczy, nieosiągalna ď

Tak właśnie rozumiem sens tego wyścigu i nie musi się on toczyć tylko w korporacjach jak utarło się sądzić ale w każdej dziedzinie życia.

 

Dlaczego uważam że film pochwala takie postawy ? to proste na końcu bohaterowi wydaje się że osiągnął ten cel bo udowodnił tyranowi że da radę ale czy na pewno? Za rogiem ulicy może się czaić inny szczur, który za chwilę udowodni mu że jest w błędzie. Zresztą patrząc na postawę tego nauczyciela wcale by mnie nie zdziwiło gdyby poświęcił go dla kolejnego âdiamentuâ.

 

Nie uważam jak sugerujecie że dążenie do jakiegoś celu jest bezsensowne. Po prostu dążenie do celu takimi metodami jak przedstawiono w filmie jest mi obce i takiego sposobu nie akceptuję. I jak tego nie nazwiecie czy wyścigiem szczurów czy po trupach do celu na jedno wychodzi. Jednak amerykanie od najmłodszych lat mają wpajaną konkurencję na każdym etapie życia i dla nich to jest norma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jednak amerykanie od najmłodszych lat mają wpajaną konkurencję na każdym etapie życia i dla nich to jest norma.

 

Tak, to ludzie niepełni. Mali, chętni, z wigorem.

("Gdybyś był Amerykaninem, nie wpuściłbym cię do domu" :) )

Ambicja, to klęska (czy człowiek ambitny może kochać?),

ambicja to "JA" monstrualnych rozmiarów.

Natomiast w PASJI "ja" nie istnieje.

 

 

 

 

.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...