Skocz do zawartości

_Big_Mac_

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    43
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Profil - Dane

  • Skąd:
    Wrocław
  1. Te tłumiki nie wyciszały, jedynie skracały brzmienie i wycinały wysokie harmoniczne. Tak samo żelki i ringi. Możesz napakować poduch do środka ale to radykalnie zmieni feeling odbicia (o brzmieniu nawet nie piszę, bo go nie będzie). Od biedy poćwiczysz na tym koordynację, ale jak się potem przesiądziesz na "normalne" bębny to może się okazać, że pamięć mięśniowa w palcach i nadgarstkach działa nie teges, bo oczekuje poduszkowego odbicia. Skutecznej metody na ściszenie bębnów bez dużego wpływu na brzmienie i odbicie nie ma.
  2. _Big_Mac_

    Echoe

    Nowy album zespołu Echoe jest już nagrany i zbieramy na tłoczenie płyt :) Wchodźcie na polakpotrafi, można posłuchać co nieco i zamówić album z bajerami: http://polakpotrafi.pl/projekt/echoe A tu zajawka https://www.youtube.com/watch?v=mKTJka7Aobg
  3. _Big_Mac_

    Czy to prawda, że...?

    Pierwsze słyszę. Black Hawk to wcale nie jest jakaś niska klasa, to nie Polmuz. Jestem przekonany, że to potrafi zabrzmieć dobrze, zwłaszcza z dobrym naciągiem. IMO po prostu słabo nastroiłeś. Ewentualnie jakaś wada w naciągu albo uszkodzony korpus, ale obstawiam strojenie. Inna sprawa, że jak Metalizer napisał, Pinstripe nie jest jakiś super na centralkę. Daje radę, ale są lepsze. Tak czy siak, powinno się dać z niego fajne brzmienie ukręcić.
  4. Wszyscy się chwalimy rekordami, a to przecież nie o to chodzi. Azarah dobrze gada. Jeśli planujesz kupić wóz i wozić nim bębny, weź pod uwagę, że najprawdopodobniej reszta muzyków w twoim zespole nie będzie miała dużych aut - bo po co gitarzyście, on zapakuje gitarę i kombo we wszystko, a jak się uprze do autobusem przewiezie. Także będą sytuacje, że na koncert trzeba zabrać 5 osób, perkusję, kilka piecy, kilka gitar, może jakieś klawisze, a tu wszyscy mają coupety. I trzeba na trzy auta jechać, ładować pod dach, modląc się, że nie będzie ostrego hamowania. Druga rzecz, o której trzeba pomyśleć, to rozbudowa sprzętu. Teraz może masz 5 częściowy zestawik i 4 blachy. Za jakiś czas zmienisz na 6 częściowy i już nie ma gdzie drugiego floora upchnąć. Albo dokupisz sampler (i mikser, kable, statyw...), albo parę blaszek (i wielki hardcase zamiast szmacianego pokrowca), jakiś odsłuch, jakieś pady, przeszkadzajki, za każdym razem te same problemy. W pewnym momencie po prostu przestaniesz się mieścić. Perkusja to instrument, który można rozbudowywać w nieskończoność, fajnie żeby to nie wymagało wymiany auta. Kolejna sprawa, pakowanie sprzętu - wpychanie centralki na tył coupe przez przednie (jedyne) drzwi, odchylając fotel... Wierz mi, ostatnia rzecz, jaką chcesz robić po ciężkim koncercie o 1 nad ranem, z perspektywą x godzin wracania do domu, to rozkminiać, jak wsadzić tę kolumnę i jak myśmy, do cholery, się spakowali w tę stronę, że wszystko weszło. Wg mnie, bębniarz powinien mieć dużą furę - z zapasem na przyszłość, czyli żeby aktualny zestaw wszedł z luzem i żeby jeszcze gitary w futerałach się zmieściły jakby co. Ja od zawsze jeżdżę kombiakami, taka nasza dola, że mamy tego sprzętu sporo. Kombi nie kosztuje i nie pali zauważalnie więcej, na ogół jeździ podobnie, tylko parkować w mieście trochę ciężej. No i gorzej wygląda, ale to kwestia gustu ;) Co do 406, ja się spotkałem z dobrymi opiniami, ale niekoniecznie w nadwoziu coupe. Piękne auto, ale problemem są użytkownicy - znajdź mi nie katowane, nie bite 406 coupe. Fura wygląda jak Ferrari i ludzie tym jeżdżą jak nie wiadomo czym (i odpowiednio często zawijają się wokół drzew). Ja rozważałem 406 kombi swego czasu, o przyzwoite kombi czy sedana dużo łatwiej, bo to brali tatusiowie, a nie szybcy i wściekli ;) Silniki 2.0 (i benzyna, i diesel) były w porządku, psuło się to, co w każdym aucie.
  5. Mam taki pokrowiec od kilku lat, noszę w nim: - hihat - 3 statywy pod blachy - 2 lub 3 ramiona - nogi od stołka (siedzisko osobno, żeby się nie poharatało o metal) - statyw pod tomy + parę tomholderów Waży to tyle, że nosimy w dwie osoby, stękając i klnąc. Ale się nie podarło ;) Myślę, żeby kupić drugi taki sam i rozłożyć masę na dwa. Stopkę lepiej wozić osobno.
  6. W sensie, że zbierać pojedynczo pady, moduły, uchwyty i to sobie składać, czy totalnie samemu budować, lutować, kroić gumę itp.? Jak to drugie, to IMHO nie, nie ma sensu. Chyba, że budowa sama w sobie jest dla kogoś rozrywką, ale generalnie wyjdzie prawdopodobnie drożej i gorzej. Producenci, żeby dojść do działających rozwiązań, zainwestowali masę czasu i pieniędzy w prototypy, a teraz im się to zwraca dzięki produkcji masowej - Ty, żeby dojść do porównywalnie dobrych komponentów (pady bez przesłuchów i z dobrą czułością, niezawodna elektronika etc.) musiałbyś powtórzyć ich wysiłek, a nie miał byś jak sobie tego zwrócić. Zanim doszedłbyś do tego, jak zbudować fajny pad, musiałbyś przetestować X kombinacji rodzajów i grubości gumy, typu przetworników, sposobów konstrukcji (kleje, uchwyty, obudowy), kalibracji czułości i pewnie pierdyliona innych rzeczy, które mi nie przychodzą do głowy i same koszty materiałów wyszły by wyższe, niż gdybyś miał po prostu kupić gotowego Rolanda czy inną Yamahę.
  7. No, mogę, ale wolę fachowcowi zapłacić i dostać dobrze wykonaną, solidną skrzynkę, elegancko wyłożona gąbką, z narożnikami i od razu ukształtowaną pod instrument, niż się bawić w stolarza/tapicera :) W kartonie rzadko się plączą, więc powinno być do zrobienia.
  8. Mam chimesy Bertranda (wersja Whole Tone Scale jeśli to ma znaczenie) i szukam pokrowca lub futerału na nie. Aktualnie wożę je na koncerty w kartonowym pudle, owinięte ręcznikiem. Wiocha ;) Pisałem do Berntranda, odpowiedzieli, że nie robią futerałów na swoje dzwonki (a robią np. na bębny...). Znacie jakichś fachmanów, którzy zrobią coś na zamówienie? Albo może gdzieś się da kupić gotowce? Oczywiście mogę wszelkie wymiary pomierzyć.
  9. Dzięki za miłe słowa :) Przerywnik / robienie sobie jaj ;) Teledysk nagrany zerowym kosztem przez kolegę, gary nagrane "przy okazji" nagrywając materiał na nowy album, gitary dograne w domu (w "studiu" z filmiku). Nowa płyta będzie progresywnie-fajowa, coverów nie będzie ;)
  10. Echoe powraca ;) Z poważniejszego materiału, nowy album szykuje się na połowę roku - jak się uda wszystko nagrać i zmiksić
  11. Autopromocja: sprzedaję nowego Tune bota :) http://www.perkusja.org/viewtopic.php?t=59598
  12. Jak masz możliwość trzymać beczki w ciepłym domu i nie planujesz prób w zimie, to nie ma co się zastanawiać :)
  13. Co ma dać obklejenie i przykrycie bębnów folią? Poważnie pytam. Ja bym swoich nie foliował, bo wtedy wszelka wilgoć, która w nich siedzi, nie ma ujścia. Kocyki można między bajki włożyć, bębny nie są stałocieplne, przykrycie ich w żaden sposób nie zmieni temperatury, której będą poddane. Co najwyżej taki kocyk może pochłaniać wilgoć, ale też będzie ją zatrzymywał, więc koniec końców niekoniecznie... Wytłoczki jako podkładka - po co? Żeby im twardo nie było? Bez przesady :) Chyba, że zimnem ciągnie od podłogi, to może... Generalnie sprawa wygląda tak: Jeśli bębny mają tylko przezimować, nie grane, to nie ma problemu. Niech stoją normalnie. Można pozdejmować ze statywów, żeby materiał nie pracował, ale bez paniki, przecież na co dzień przez cały sezon też wisi wszystko na statywach i nic się nie dzieje. Temperatura tragedii nie robi, wszystko się trochę skurczy, niektóre elementy bardziej, inne mniej, ale to ci tylko spowoduje rozstrojenie. Tolerancje w budowie beczek są takie, że nic nie powinno popękać od ujemnych temperatur. Ławka w parku też nie umiera od zimy, a na nią bezpośrednio oddziałują warunki atmo. Drewno i blacha wbrew pozorom całkiem dobrze znoszą ujemne temperatury, pod warunkiem, że nie są nadwyrężane mechanicznie. Z wilgocią w zimie jest na ogól mniejszy problem, niż w ciepłych miesiącach. Zimne powietrze absorbuje mniej wody, podobnie zimne drewno. To w lecie jest parno i duszno. Fakt, że jak coś już zamoknie, to dłużej się suszy, ale też trzeba wziąć pod uwagę, że sama wysoka temperatura nie usuwa wilgoci, musi być też wentylacja. Można sobie zrobić ogrzewaną salę prób bez okien i okaże się, że mamy saunę. Na pierwszy rzut oka można się przestraszyć, bo jak np. wnosimy zimne beczki do ciepłego klubu/salki i rozstawiamy, to pokrywają się wodą - ta woda nie wypływa z bębnów, to skroplona wilgoć z ciepłego pomieszczenia, nie należy się tym zupełnie przejmować. O ile pomieszczenie nie ma samo w sobie problemów z wilgocią, to w zimie nie powinno być gorzej, niż w lecie. Można prewencyjnie postawić pochłaniacz wilgoci za 30zł :) Zupełnie inny problem, jeśli chcemy na bębnach GRAĆ w nieogrzewanym pomieszczeniu. Zmrożone naciągi i blachy są kruche, łatwiej o uszkodzenie. Wypadałoby ogrzać, ale duże, szybkie zmiany temperatur to jest to, czego poskręcane z drewna i metalu maszyny nie lubią. Będzie się wszystko szybciej rozstrajać i niepotrzebnie pracować. Najlepiej, jeśli w takiej salce mamy ogrzewanie non-stop. Ewentualnie można nagrzewać salkę na pewien czas przed graniem (godzina?) ale wtedy absolutnie nie że farelka dmucha prosto w bębny, tylko grzejemy pomieszczenie, grzejnik stosunkowo daleko od perkusji. Może pomóc programowany czasowy wyłącznik prądu, kosztuje ze 20zł.
  14. Ktoś chciały jeszcze zamówić na spółkę z Thomanna? Szukam pary ;)
  15. Taki profil disco to nie "wina" klubów, tylko klubowiczów, ja prywatnie nie mam ani trochę żalu do klubów, że koncerty są raz na tydzień a balety cztery razy. Puszczenie łomotu z laptopa, żeby ludzie poskakali, zapłacili za piwo i poszli, jest nieporównywalnie tańsze niż opłacenie akustyka i dobrej kapeli, a zyski prawdopodobnie większe (choć tu musiałbym spytać kogoś ze środowiska). Wręcz pozytywne jest, że choć raz na tydzień jest ten koncert, a nie non-stop dyskoteka, bo to świadczy, że jednak komuś w tym klubie zależy choć trochę na żywej muzyce. Ciężko oczekiwać, że ktoś będzie dokładał do interesu, prawda? Ja ze swojej strony dodam tyle, żeby nie powtarzać, co już zostało napisane: w ogólniaku będąc, łoiliśmy z kapelą w Zielonej Górze (120 tys. mieszkańców). Były tam ze dwa kluby, gdzie się dało normalnie zagrać rock/metal, może trzy. O ile wiem, teraz został już jeden i to na zasadzie że w przerwach między dyskoteką. Potem wyjechałem na studia do Wrocka, nowa kapela i okazało się, że duże, studenckie miasto to zupełnie inny świat jeśli chodzi o koncerty. Masa klubów i generalnie właściciele bardziej orientują się, że granie nas kosztuje. Jest "luksus" taki, że jak jeden klub jest zupełnie nieprzystosowany do koncertów (sprzętowo, organizacyjnie) to można zagrać w innym, co generuje konkurencje. Albo klub nie robi koncertów w ogóle, albo robi, ale jest świadomy, że trzeba mieć sprzęt, akustyka itd., bo już mu parę kapel pokazało figę, gdy tego nie było. Nie jest może różowo i wciąż, po paru latach grania, jak wychodzimy na zero to jest dobrze, ale jest nieporównywalnie lepiej niż w mniejszych miastach. Także dla kapel szukających perspektyw - może się opłacić uderzenie do dużego miasta.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...